niedziela, 5 lutego 2017

Let's start!

W zasadzie odkąd pamiętam miałam lekkie pióro. Od dwóch lat zrywami pisałam na soup-ie.
Pisząc "zryw" mam na myśli zarówno nieregularność wpisów, jak również ich formę. 
Można powiedzieć, że przypominały one strzępki myśli wyrwane z kontekstu. Było tak, ponieważ tworzyłam je pod wpływem silnych uczuć, w euforii bądź gniewie, by ułożyć sobie myśli w głowie. 
Dzisiaj znów chciałam sięgnąć do mojego małego miejsca w Internecie(środowisku internetowym), by uporządkować wewnętrzny bałagan, ale nie mogłam się tam dostać, wyskoczył błąd.
A ponieważ potrzeba wyrzucenia z siebie przemyśleń była ogromna i przemożna, nie zastanawiałam się długo i założyłam bloga. 



Właściwie to nie wiem czy można nazwać stan mojego umysłu bałaganem. Wydaje mi się, że dzisiaj z całą ostrością dotarło do mnie, że nie mam w życiu konkretnego celu, jakiegoś większego pragnienia, sprecyzowanego planu. Realizuję pomniejsze cele, zdaje egzaminy, zaliczam kolokwia, piekę ciasta, zapuszczam włosy, czasem się stroję.. Nie zrozumcie mnie źle, kocham moje życie, jestem za nie wdzięczna, ale w tej chwili nie mam żadnych marzeń, ani małych ani dużych. I jestem tym ogromnie przerażona.

mmar2